Od 21 listopada 2013 r. trwają na Ukrainie masowe akcje protestu, wywołane zawieszeniem przez rząd Ukrainy przygotowań do zawarcia umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską, która miała być podpisana na szczycie Partnerstwa Wschodniego w Wilnie. Próba zlikwidowania protestów przemocą w dniu 30 listopada nasiliła tylko akcje protestacyjne.
Tło wydarzeń
Negocjacje w sprawie umowy stowarzyszeniowej z Ukrainy z UE i strefie wolnego handlu toczyły się od kilku lat. Władze Ukrainy wypełniły wiele warunków, sformułowanych przez Unię, ale nie zgodziły się na wypuszczenie Julii Tymoszenko z więzienia, by umożliwić jej wyjazd na leczenie zagranicę. Zabiegała o to od wielu tygodni misja Aleksandra Kwaśniewskiego i Pata Coxa. Jednakże ukraiński parlament, w którym proprezydenckie partie mają większość, odrzucił przyjęcie ustaw, które umożliwiały wyjazd byłej premier. Groziło to fiaskiem zabiegów o podpisanie układu stowarzyszeniowego tuż przed szczytem w Wilnie. Zanim jednak wysłannicy UE złożyli w Brukseli ostateczny raport w tej sprawie, nastąpił nagły zwrot akcji. 20 listopada premier Nikołaj Azarow nieoczekiwanie oświadczył, że Ukraina zawiesza starania o podpisanie umowy stowarzyszeniowej, gdyż władze Rosji zagroziły wprowadzeniem wielu sankcji gospodarczych, co czyniło stowarzyszenie bardzo kosztownym dla Ukrainy, gdy tymczasem Unia nie oferowała rekompensaty potencjalnych strat.
Implikacje
Nagły odwrót od kursu na integrację europejską oburzył Ukraińców, zwłaszcza młodych, którzy odebrali tę decyzję jako przekreślenie ich aspiracji i marzeń o zbliżaniu się Ukrainy do Europy.
21 listopada zaczęły się pokojowe protesty na kijowskim Majdanie Niezależnosti oraz ulicach innych miast, domagające się od rządu zmiany decyzji. Uczestniczyli w nich głównie młodzi ludzie, w tym studenci, koordynowani przez komitet społeczny. Rząd decyzji nie zmienił, choć prezydent Janukowycz pojechał do Wilna.
Po zakończeniu wileńskiego Szczytu ukraińskie władze postanowiły położyć kres Euromajdanowi. Sąd miejski zakazał demonstracji w centrum Kijowa od 1 grudnia 2013 r. do 7 stycznia 2014 r., zaś oddziały specjalne MSW „Berkut” brutalnie zaatakowały nocą uczestników protestu i zlikwidowały miasteczko namiotowe.
Użycie przemocy wywołało skutek odwrotny od zamierzonego. Pomimo zakazu demonstracji, 1 grudnia na ulice Kijowa wyszedł ogromny tłum, obliczany na 200-500 tysięcy uczestników, który wznosił m. in. okrzyki „Ukraina w Europie” i „Rewolucja”. W środku dnia miały miejsce próby sprowokowania zamieszek w okolicach budynku Administracji Prezydenta i w innych miejscach Kijowa, ale zostały udaremnione. Uczestnicy demonstracji się od nich odżegnywali. W sumie w dwudniowych zamieszkach ucierpiało około 140 demonstrantów i 130 milicjantów.
Początkowo akcje protestu koordynował komitet społeczny, potem także komitet partyjny. Do protestujących na Majdanie przyłączyli się liderzy ukraińskiej opozycji parlamentarnej – Witalij Kliczko, Arsenij Jaceniuk i Oleh Tahnybok. Wspólnie potępili władze, które sięgnęły po przemoc. Julia Tymoszenko za pośrednictwem swej córki Jewgienii wezwała Ukraińców do strajku generalnego w dniu następnym.
Zaniepokojenie sytuacją na Ukrainie wyrazili przedstawiciele Unii Europejskiej, oświadczając jednocześnie, że kwestia umowy stowarzyszeniowej jest nadal otwarta. Władze Rosji zajęły twarde stanowisko oświadczając, że kijowskie protesty są wynikiem działania sił zewnętrznych, które obalić legalny rząd. W prasie stwierdzano, że Rosja może pomóc Ukrainie znajdującej się w trudnej sytuacji gospodarczej, ale dopiero po podpisaniu umowy o wstąpieniu do Związku Celnego.
Konsekwencje
W wyniku tych wydarzeń na Ukrainie wytworzyła się niezwykła sytuacja. Przez cały weekend ton polityce nadawały setki tysięcy ludzi, protestujących na Majdanie pod hasłami europejskimi, podczas gdy oficjalne władze nabrały wody w usta i nie pokazywały się publicznie. W niedzielę protesty przybrały wyraźnie polityczny charakter. Liderzy opozycji zażądali ustąpienia prezydenta Janukowycza oraz oświadczyli, że nie wezmą udziału w rozmowach „okrągłego stołu”, co sugerowali posłowie europarlamentu. Dopiero 2 grudnia po południu prezydent Janukowycz wystąpił publicznie i oświadczył, że „zły pokój jest lepszy niż dobra wojna”. Media podały ponadto, że tego dnia przeprowadził on rozmowę przewodniczącym UE J. Barroso o przyjęciu delegacji ukraińskiej, by przedyskutować niektóre punktu układu stowarzyszeniowego. Barroso zgodził się na to pod warunkiem, że nie będzie się zmieniać ustalonego już tekstu umowy. Mimo tych posunięć, sytuacja na Ukrainie jest dynamiczna, zaś dalszy rozwój wypadków może się potoczyć w różnych kierunkach.
Pierwszym wydarzeniem, które rzuci nieco światła na dalszy bieg wydarzeń będzie sesja Rady Najwyższej Ukrainy, zaplanowana na 3 grudnia. Konieczność sformułowania diagnozy przed zwołaniem Rady i dysponowanie jedynie dostępem do otwartych źródeł zmusza mnie do ograniczenia się do stwierdzenia, że możliwych jest kilka scenariuszy o różnych stopniach prawdopodobieństwa.
Pierwszy z nich to wariant siłowy. Drugi zakłada polityczne rozwiązanie kryzysu pod patronatem obecnych władz z jakimś udziałem opozycji; trzeci można określić jako wariant rewolucyjny – oznaczający zmianę władzy drogą akcji masowych.
Scenariusz siłowy
Zagrożenie użyciem siły obecnie bardzo spadło ale tego wariantu nie można całkowicie wykluczyć. Może on powrócić w dalszych stadiach poprzez prowokowanie zamieszek, wprowadzenie stanu wyjątkowego w całości lub części kraju, represje wobec opozycji
i nasilenie rządów autorytarnych. To rozwiązanie pociągnęłoby za sobą wiele negatywnych konsekwencji (nieuniknione ofiary, dalsze podziały w elicie władzy, międzynarodowa izolacja). Poważnie redukują je naciski zachodnich aktorów na unikanie przemocy a także dzisiejsze oświadczenie prezydenta Janukowycza, który zadeklarował wolę pokojowego rozwiązania kryzysu zaś przewodniczący parlamentu zapewnił, że stan wyjątkowy nie będzie wprowadzony. Mimo to różne źródła donoszą o ściąganiu jednostek siłowych do stolicy. Mają one strzec porządku ale mogą też stwarzać pokusę ich użycia w sytuacji, gdy protesty będą się nasilać i w obozie władzy zwycięży skrzydło „jastrzębi”, nastąpią starcia między zwolennikami i przeciwnikami eurointegracji albo inne nieprzewidywalne okoliczności (np. zewnętrzna prowokacja).
Scenariusz politycznego rozwiązania
Drugi wariant zakłada rozwiązanie kryzysu metodami politycznymi w ramach legalnych instytucji i procedur. Przewiduje on próbę odzyskania kontroli nad sytuacją przez prezydenta Janukowycza drogą mniejszych lub większych ustępstw, np. przez dymisję rządu Azarowa i stworzenie nowego rządu. Władze zyskają na czasie, zaś mróz i zmęczenie zakończą protesty. Choć liderzy opozycji w przemówieniach na Majdanie używają ostrych słów i domagają się rezygnacji Janukowycza, to są podstawy by sądzić, że przystali na parlamentarną ścieżkę uregulowania konfliktu politycznego, przynajmniej na razie.
2 grudnia komitet parlamentarny ds. ustroju państwowego zaakceptował wniosek o wotum nieufności dla rządu, który ma być wniesiony pod obrady Rady Najwyższej 3 grudnia. Jaki będzie wynik głosowania oraz skład nowego rządu trudno w tej chwili przewidzieć. Wiele zależeć będzie od stopnia dezintegracji frakcji Partii Regionów, która posiada 207 mandatów w 450 osobowej legislatywie. Media donosiły o chęci jej opuszczenia przez dwudziestu deputowanych ale publiczne oświadczenia złożyły dotąd tylko trzy osoby. W przypadku silnych konfliktów politycznych nie można wykluczyć znacznego przeformatowania obecnego układu parlamentarnego. Jednakże rozkład sił w Radzie Najwyższej nie ma wpływu na kształt rządu, gdyż ten powołuje prezydent. Pozycja Janukowycza została osłabiona w ostatnich wydarzeń, lecz nie sposób przewidzieć do jakiego stopnia jest skłonny pójść na ustępstwa wobec opozycji. Możliwość jego usunięcia za pomocą procedury impeachmentu graniczy z niemożliwością. Ponadto jest ona długa, więc nie może być brana pod uwagę jako bezpośrednie rozwiązanie.
Scenariusz rewolucyjny
Rozważyć wypada również wariant zmuszenia prezydenta do rezygnacji z zajmowanego urzędu w drodze masowych protestów oraz przejęcia władzy przez opozycję. Wariant ten jest bardzo ryzykowny i raczej mało prawdopodobny. Działa przeciwko niemu zmęczenie niemal dwutygodniowymi protestami, nadchodzące mrozy, a także ograniczony zasięg strajkowej oraz – jak się wydaje – niegotowość opozycji do przejęcia władzy tą drogą. Na wezwanie Julii Tymoszenko strajk powszechny ogłosiły tylko trzy obwody zachodnie: lwowski, tarnopolski i iwano-frankowski. Jednocześnie mieszkańcy Krymu wyrazili poparcie dla rządu i zagrozili, że zwrócą się do Rosji z prośbą o interwencję. Pozwala to rządowi grać na strachu przed wojną domową i podziałem Ukrainy. Centrum kraju nie zostało – jak dotąd – objęte akcjami strajkowymi choć stan ten może się zmienić. Powodzenie „rewolucyjnego” scenariusza zależałoby w dużej mierze od podziałów w łonie struktur siłowych, co mogłoby nastąpić w przypadku groźby użycia ich wobec protestujących. Jednakże scenariusz „rewolucyjny” jest ryzykowny również dla opozycji i byłby bardzo kłopotliwy dla polityków Unii Europejskiej. Związałby bowiem ideę integracji z obaleniem legalnych władz, które zawiesiły podpisanie umowy stowarzyszeniowej. Ponowne podjęcie rozmów o umowie przez władze poważnie osłabia także główny motyw, który wypchnął setki tysięcy ludzi na ulice.
Konkluzje
W świetle przedstawionych scenariuszy wydaje się, że najbardziej prawdopodobnym jest wariant drugi, obliczony na pokojowe rozładowanie kryzysu z wykorzystaniem ścieżki parlamentarnej. Można spodziewać się stopniowego wygasania protestów w obliczu zapowiedzi kontynuowania rozmów o umowie stowarzyszeniowej. W krótkiej perspektywie pozwala on wszystkim aktorom „wyjść z twarzą” z zawirowania politycznego ostatnich dwóch tygodni.
W dłuższej perspektywie różne warianty rozwoju sytuacji są możliwe. Wypada jednak zaczekać na to, co wyniknie z posiedzenia Rady Najwyższej.
2 grudnia 2013 r.
Opracowanie:
dr Radzisława Gortat – ekspert OAP UW, adiunkt w Zakładzie Badań Wschodnich Instytutu Nauk Politycznych UW