W dniu 26 czerwca 2014 r. miała miejsce konferencja pt. „Polityki pamięci i dyskursy pamięci w 100-lecie wybuchu I wojny światowej”, współorganizowana przez Ośrodek Analiz Politologicznych, Instytut Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego oraz Instytut Zachodni w Poznaniu. Partnerem wydarzenia była Europejska Sieć Pamięć i Solidarność. Trzy panele konferencyjne zostały poświęcone kolejno zwycięzcom, zwyciężonym i pokonanym oraz dyskursom i politykom pamięci na temat Wielkiej Wojny w państwach europejskich.
W pierwszych wystąpieniach konferencji wszystkich jej uczestników powitali prof. Alojzy Nowak, Prorektor ds. naukowych i współpracy Uniwersytetu Warszawskiego, prof. Stanisław Sulowski, Dyrektor Instytutu Nauk Politycznych oraz Ośrodka Analiz Politologicznych Uniwersytetu Warszawskiego oraz dr Michał Nowosielski, Dyrektor Instytutu Zachodniego. W inaugurujcym konferencję przemówieniu Prorektor Alojzy Nowak z perspektywy ekonomisty zwrócił uwagę na to, że niekiedy badacze widzieli w wojnach recepty na kryzysy gospodarcze. Nie miało to jednak oznaczać wskazywania wojny za receptę na ekonomiczne problemy. Profesor odwołał się tutaj do przykładu Unii Europejskiej, dla której powstania istotnym argumentem było zapobieżenie kolejnej wojnie. Jednocześnie nawiązał do teraźniejszości, twierdząc, że mimo globalizacji wojny nadchodzą w sposób niespodziewany. W podsumowaniu swojego wystąpienia Prorektor podkreślił swoje zadowolenie z faktu wspólnej organizacji konferencji przez Uniwersytet Warszawski oraz Instytut Zachodni.
I PANEL: ZWYCIĘZCY
Dr hab. Rafał Chwedoruk, prowadzący panel poświęcony zwycięzcom Wielkiej Wojny, przywitał zaproszonych gości i po krótkiej refleksji na temat państw zwycięskich oddał głos dr. Bartłomiejowi Zdaniukowi z Instytutu Nauk Politycznych UW, którego zadaniem było zarysowanie pamięci po I Wojnie Światowej we Francji.
Na początku swojego wystąpienia prelegent postawił pytanie o to, czy wszystkie z krajów omawianych w pierwszym panelu mogą zostać uznane zwycięzcami wojny. O ile bowiem w przypadku Stanów Zjednoczonych nie ma co do tego faktu wątpliwości, to w przypadku całej Europy można raczej mówić o jej porażce i ostatecznej utracie światowej hegemonii kontynentu. Doktor podkreślał w swoim wystąpieniu zdecydowane różnice w perspektywie postrzegania Wielkiej Wojny we Francji i w Polsce.
Jego zdaniem, o ile w polskim przypadku historia jest podstawowym źródłem zrozumienia bytu państwowego to we Francji rozumienie to jest oparte na pewnej ewolucji społeczno-gospodarczo-instytucjonalnej. W Polsce zaś konstytutywnym elementem oceny bieżącego funkcjonowania państwa jest to, jak postrzegane są określone wydarzenia historyczne. Reprezentant INP UW zwrócił także uwagę na silny w Europie Zachodniej trend dekonstrukcji tożsamości zbiorowych, takich jak naród, rodzina czy ojczyzna. Prelegent podkreślił selektywność percepcji Francuzów, związanych z ich pamięcią historyczną. Obecnie obchodzone jest we Francji 200-lecie epopei napoleońskiej, która nie zajmuje zbyt dużo miejsca w dyskursie publicznym – związane jest to z tym, że w pamięci historycznej Francji istotne jest to, co wiąże się z republiką i przynosi jej chwałę – wszystkie pozostałe elementy mają znacznie mniejszą rangę.
Istotne w dzisiejszej percepcji I wojny światowej we Francji jest postrzeganie tego wydarzenia w kontekście pojednania francusko-niemieckiego, forsowanego od czasów gen. De Gaulle’a i kanclerza Adenauera. Widoczne jest to choćby w tym, że od 2012 roku dzień 11 listopada jest nie tylko dniem rozejmu, ale także upamiętniania wszystkich ofiar, które kiedykolwiek poległy na rzecz tego kraju. W podsumowaniu swojego wystąpienia dr Bartłomiej Zdaniuk podkreślił, że Wielka Wojna jest jednym z niewielu wydarzeń w historii Francji, które nie wzbudzają kontrowersji politycznych i łączą wszystkich Francuzów – inaczej niż choćby Rewolucja Francuska czy skandal Dreyfusa. Kluczowym skojarzeniem przeciętnego Francuza na temat I wojny światowej jest zatem bezsensowna śmierć tysiąca francuskich żołnierzy dziennie na froncie – bez jakiegokolwiek pozytywnego rezultatu. To właśnie znajduje się w programie upamiętnienia Wielkiej Wojny we Francji. Jest on bardzo bogaty i obejmuje nie tylko wydarzenia ogólnokrajowe, ale także wiele inicjatyw lokalnych, rozłożonych aż na 4 lata. Wojna budzi zatem pewną ciekawość wśród Francuzów ale nie tyle z charakterystycznego dla Polaków romantycznego patriotyzmu, co z czystej chęci poznania i świadomości korzeni, z których Francja się wywodzi.
Perspektywę brytyjską postrzegania Wielkiej Wojny przybliżył uczestnikom konferencji prof. Jacek Tebinka z Instytutu Politologii Uniwersytetu Gdańskiego, według którego dla mieszkańców Wysp Brytyjskich I wojna światowa jest bardzo ważnym wydarzeniem. Czynnikiem, który wpływa na takie postrzeganie omawianego okresu jest liczba zabitych: ponad 950 tys. poległych Brytyjczyków, w tym około 700 tys. z Wysp Brytyjskich. Praktycznie każda brytyjska rodzina straciła zatem kogoś bliskiego, co zostało upamiętnione poprzez postawienie wielu pomników ku czci poległym znajdujących się niemal w każdym zakątku Wysp Brytyjskich. Profesor wspomniał, że pamięć o I wojnie światowej w Zjednoczonym Królestwie była istotnym elementem scalającym państwo w Dwudziestoleciu Międzywojennym. Współcześnie Dzień Pamięci także łączy obywateli. Święto obchodzone jest zawsze w najbliższą niedzielę od dnia 11 listopada i rozpoczyna się od złożenia wieńców pod Cenotaphem. W dalszej części wystąpienia prelegent mówił o narracji, jaka ukształtowała się w Wielkiej Brytanii na temat Wielkiej Wojny. Zaznaczył, że choć zarówno w nauce, jak i kulturze popularnej dominuje narracja heroiczna, to jednak wszyscy dostrzegają negatywne aspekty i krytycznie podchodzą choćby do sposobów dowodzenia, twierdząc, że był on nieprzemyślany, a dowódcy prowadzili żołnierzy na rzeź. Ciekawe stanowisko, zdaniem prelegenta, prezentuje Niall Ferguson, który w swoich publikacjach przedstawia skrajne poglądy mówiąc między innymi, że należało pozwolić Niemcom na podbój Europy. Nieco bardziej łagodne stanowisko, jeżeli uchodzi o relatywizacje, zajmuje Australijczyk Christopher Clark, który wydał książkę bijącą rekordy popularności pt. The Sleepwalkers. Otóż Clark winą za zło, jakie wyrządziła I wojna światowa obarczył Serbów, starając się przy tym znieść odium z Niemiec i Austro-Węgier. Odmiennie na historię patrzy Andrew Roberts, który nie podziela zdania zaprezentowanych wcześniej naukowców, o czym szeroko opowiada w mediach i w swoich publikacjach. Profesor zarysował również brytyjskie przygotowania do obchodów rocznicy wybuchu I wojny Światowej, na które rząd tego kraju planował przeznaczyć 50 mln funtów. Fundusze te mają być wydane między innymi na odrestaurowanie Imperial War Museum, gdzie planowane jest otworzenie nowej sali wystawowej, poświęconej I wojnie światowej. Odbędzie się w tym czasie wiele wydarzeń państwowych oraz podejmowane będą inne, liczne inicjatywy – takie jak na przykład wysyłanie uczniów szkół na miejsca pól bitew, gdzie odbywać się będą między innymi rekonstrukcje starć. Prelegent zwrócił uwagę na szczególny charakter tegorocznych obchodów, które odbędą się w momencie szczególnym dla Wysp Brytyjskich. We wrześniu bowiem odbędzie się referendum niepodległościowe w Szkocji – stąd wiele z uroczystości jest organizowanych jest w samym Glasgow.
Kolejne wystąpienie należało do prof. Jadwigi Kiwerskiej z Instytutu Zachodniego, która podjęła próbę zarysowania perspektywy Stanów Zjednoczonych na temat I wojny światowej.
Prelegentka zaczęła od omówienia wpływu Wielkiej Wojny na politykę USA. Jej zdaniem było to wydarzenie ogromnej wagi ponieważ od testamentu Jerzego Waszyngtona w polityce Stanów obowiązywała zasada izolacjonizmu wobec Europy, która zresztą do dnia dzisiejszego tkwi głęboko w świadomości Amerykanów. Polityka izolacjonizmu kształtowała zarówno dyplomację amerykańską i nastroje społeczne – stąd aktywne przystąpienie Stanów Zjednoczonych w 1917 roku do wojny było wydarzeniem precedensowym. W odpowiedzi na pytanie o przyczyny zaangażowania profesor stwierdziła, że prezydent Woodrow Wilson miał silne poczucie misji rozszerzania demokracji, chcąc przy tym urządzać Europę powojenną według swojej koncepcji. Zwróciła ona uwagę na to, że podczas I wojny światowej amerykańscy żołnierze po raz pierwszy przekroczyli Ocean Atlantycki. W działaniach zbrojnych uczestniczyło ponad 2 mln żołnierzy, z czego w okresie wojny zginęło ponad 100 tysięcy osób (w bitwach 49 tysięcy, 51 tys. zaś od epidemii grypy). W dalszej części wystąpienia profesor Kiwerska mówiła o tym, jak bardzo pamięć o I wojnie światowej wpłynęła na Amerykę w Dwudziestoleciu Międzywojennym. Prelegentka stwierdziła, że prezydent Wilson był bardzo popularny i niezwykle ceniony jedynie w krajach Europy Zachodniej. Działania przywódcy USA na arenie międzynarodowej nie zyskały aprobaty społeczeństwa amerykańskiego, które odrzuciło zarówno pakt wersalski, jak i pakt o Lidze Narodów, ponadto nie rozumiało i nie akceptowało kolejnych kroków prezydenta. Żądało także jak najszybszego powrotu do polityki izolacjonizmu. W 1934 roku została wydana książka pt. Handlarze śmiercią, w której autor publikacji winą za przystąpienie do I wojny światowej obarczał handlarzy bronią i kręgi finansjery, które rzekomo najwięcej zyskały na konflikcie. Książka ta przyniosła skutek w postaci kroków prawnych podjętych przez Kongres, który przyjął ustawodawstwo o neutralności, zakazujące sprzedawania broni dla walczących stron. Równolegle prowadzona była kampania na rzecz upamiętniania ofiar I wojny – jak na przykład otwarcie grobu nieznanego żołnierza. Upamiętnienie było nie tylko wyrazem pamięci, ale i przestrogą przed kolejnym zaangażowaniem się w poza-amerykański konflikt. Aspekt ten był często wykorzystywany przez w propagandzie izolacjonistów. Prelegentka odniosła się także do specyfiki dzisiejszego postrzegania I wojny światowej w Stanach Zjednoczonych. Jej zdaniem pamięć historyczna Amerykanów skupia się na innych wojnach i interwencjach, prowadzonych już po 1918 r. – takich jak wojna koreańska, wietnamska czy w Zatoce Perskiej. Jeśli w dyskursie publicznym pojawia się wątek I wojny światowej, to ukazywana jest ona jako przykład wojny moralnie dobrej, mającej na celu stworzenie ładu, pokoju na wiele lat. Uroczystości upamiętniające 100-lecie rozpoczęcia wojny światowej odbędą się w Ameryce dopiero w 2017 r., natomiast już teraz prezydent Barack Obama podpisał dokument powołujący do życia specjalną komisję. Jej celem będzie koordynowanie i nadzorowanie przygotowań do obchodów. Ponadto przed 2017 r. planowane jest przeprowadzenie szeregu zajęć edukacyjnych i doszkalających z zakresu I wojny światowej. Oprócz tego można zauważyć powstanie wielu inicjatyw prywatnych, takich jak spisywanie miejsc pamięci, których liczba miała osiągnąć już około 10 tysięcy. W podsumowaniu swojego wystąpienia profesor Jadwiga Kiwerska dodała, że Amerykanie w ostatnich latach coraz częściej przypominają o Wielkiej Wojnie, by przypomnieć konflikt, który nie wzbudzał wielu kontrowersji a zarazem podkreślał ogromne zasługi Stanów w ustanowienie powojennego ładu na świecie.
Dr Dariusz Wybranowski z Instytutu Politologii i Europeistyki Uniwersytetu Szczecińskiego podjął się ukazania serbskiej perspektywy w postrzeganiu I wojny światowej. Już na początku swojego wystąpienia prelegent podkreślił, że jeśli Serbia odniosła zwycięstwo w trakcie wojny, to było ono bardzo gorzkie z powodu ogromnych strat ludnościowych oraz okupacji kraju. Prelegent stwierdził, że wojna była szczytem mobilizacji społeczeństwa serbskiego, które włożyło w nią ogromny wysiłek – zarówno ludzki jak i finansowy. Co ciekawe, w Serbii bardzo szybko przystąpiono do zachowania pamięci o wojnie, jednak przybrała ona charakter martyrologiczny. Na temat pierwszej wojny światowej wydanych zostało wiele publikacji. Innym elementem pamięci zbiorowej jest wspominanie ofiar okupacji. Upamiętnienie setnej rocznicy wybuchu I wojny światowej ma miejsce w kontekście przypomnienia innych rocznic związanych z konfliktami zbrojnymi, w które zaangażowane była Serbia. Prelegent w trakcie wystąpienia omówił kilka wątków pobrzmiewających w serbskiej prasie, w szczególności dotyczących współorganizacji wydarzeń upamiętniających wybuch I wojny światowej. Warto wspomnieć, że jedną z takich inicjatyw była odbywająca się 18-21 czerwca w Sarajewie wielka konferencja, która zgromadziła ponad 120 uczestników oraz przedstawicieli 18 instytutów historycznych z różnych krajów. Problemy pojawiające się na Bałkanach a dotyczące pamięci historycznej wynikają z rozdźwięku spowodowanego różną oceną wydarzeń i kluczowych postaci. Jak stwierdził prelegent, jeśli Serbowie uznają daną osobę za bohatera, to Albańczycy czy Bośniacy widzą w nim wroga. W perspektywie tych drugich zakończenie I wojny światowej jest także wstępem do rozkwitu nacjonalizmu i imperializmu serbskiego. Prelegent w ostatnich dniach dostrzegł działania na rzecz upamiętnienia tych Serbów, którzy przyczynili się do zwycięstwa w wojnie.

prof. Stanisław Sulowski, Dyrektor Ośodka Analiz Politologicznych oraz Instytutu Nauk Politycznych, Uniwersytet Warszawski
Perspektywa Republiki Czeskiej w kontekście Wielkiej Wojny była przedmiotem wystąpienia dr. Grzegorza Gąsiora z Biblioteki Narodowej. Temat ten cieszy się wśród Czechów sporym zainteresowaniem, ale zdaniem prelegenta, jest to zainteresowanie „genealogiczne”, sentymentalne, a może i nawet „muzealne”. W tym roku ogłoszono program wielkich obchodów, które przybrały jednak charakter dedykowanych wydarzeń –przypominane są dzienniki, pamiętniki żołnierzy, pokazywane są stroje z tamtego okresu, przygotowywane są różnego rodzaju rekonstrukcje. Jeśli natomiast chodzi o politologiczną refleksję nad wojną, to zdaniem doktora Gąsiora w Republice Czeskiej praktycznie ona nie istnieje. W jego przekonaniu dzieje się tak przede wszystkim dlatego, że następstwa historyczne przysłoniły problematykę I wojny światowej. Dla obecnej klasy politycznej Wielka Wojna nie jest sprawą priorytetową. Prelegent przytoczył przykład obchodów rocznicy w omawianym kraju. 24 czerwca odbyła się już uroczystość z okazji 100-letniej rocznicy I wojny światowej, która była okazją do ustosunkowania się polityków do tematu I wojny światowej. Głos zabrał między innymi prezydent Czech, który w swoim przemówieniu skupił się na omówieniu relacji francusko-niemieckich, odniósł się do sytuacji na Ukrainie, a także przypomniał rolę czeskich żołnierzy w misjach ONZ i NATO. Na tym zakończyły się jednak oficjalne obchody. Oprócz nich największym programem, w który zaangażowane się instytucje rządowe, jest ten upamiętniający 100. rocznicę powstania pierwszych jednostek czeskich, potem czechosłowackich u boku Ententy. Ten program jest przewidziany na wiele lat, współpracuje przy nim Ministerstwo Obrony wraz z Wojskowym Instytutem Historycznym, muzeami oraz czechosłowacką gminą legionistów. W ramach jego podpisano również porozumienie z Republiką Słowacką. Prelegent przyznał jednak, że udział Słowacji jest niemal niewidoczny. Projekt przewiduje organizowanie wystaw, pokazów, rekonstrukcji bitew, czy wykładów edukacyjnych, a jego głównym przesłaniem jest obudzenie dumy narodowej i poczucia godności narodowej, które miałoby wynikać z wiedzy na temat działalności legionistów w ustanowienie powojennego ładu. Inicjatywa ta jest promowana przez media, jednak nie wzbudza on dużego zainteresowania. Doktor Grzegorz Gąsior wspomniał również, że w publicystyce po roku 1989 roku doszło do przypomnienia Legionów Czechosłowackich i rozpoczęła się dyskusja na różne tematy związane z wojną. Wielu publicystów zwraca uwagę na to, że Austro-Węgry przetrwałyby, gdyby zapewniono prawa mniejszościom, jednak znajdowała się one pod zbyt dużym wpływem Niemiec by uniknąć upadku. Stosunkowo duże emocje wzbudzają zdaniem prelegenta także poszczególne bitwy i udział w nich żołnierzy czeskich. Według niego, próbuje się dokonać rewizji postrzegania zaangażowania wojsk czeskich w wojnie oraz poszukuje się przy tym pozytywnych postaci. W podsumowaniu swojego wystąpienia prelegent stwierdził, że choć dyskusja o Wielkiej Wojnie była do tej pory stosunkowo uboga, to obecnie powstają obszerne publikacje na ten temat.
Ostatnie wystąpienie w pierwszym panelu zostało poświęcone polskiej percepcji I wojny światowej, której zarysowania podjął się prof. Piotr Madajczyk z Instytutu Studiów Politycznych PAN. W przekonaniu prelegenta dzień 11 listopada nie jest dla Polaków końcem I wojny światowej a początkiem budowy własnego państwa. Profesor zauważył, że wspomnienia dotyczące wojny czy Legionów nie odeszły do przeszłości i nadal wzbudzają zainteresowanie. Świadczy o tym chociażby fakt, że z sondażu przeprowadzonego w 2008 roku wynika, że ponad połowa Polaków za najważniejsze historyczne wydarzenie stulecia uważa datę odzyskania niepodległości. Profesor nie znalazł natomiast w polskim dyskursie odpowiedzi na pytania, jaki wpływ wywarła Wielka Wojna na kulturę polityczną, państwo czy samych Polaków. W dwóch obszarach widoczne są zdaniem prelegenta zmiany, które wydają się mu pozytywne. Coraz częściej dostrzega się, że o ile w sensie politycznym to nie była „nasza” wojna, to bardzo istotnie w kontekście całego wieku wpłynęła ona na polskie społeczeństwo w wymiarze społecznym, ekonomicznym, etnicznym czy aksjologicznym. Zainteresowanie I wojną światową jest widoczne na różnych, zarówno ogólnokrajowych jak i lokalnych płaszczyznach.
Drugie zjawisko łatwo dostrzec w przekonaniu profesora przy wizycie w księgarni – bardzo łatwo jego zdaniem jest znaleźć tłumaczenia książek, dotyczących przede wszystkim bitew frontu wschodniego i zachodniego. Brakuje natomiast publikacji polskich, które kształtowałyby polską tożsamość w kontekście Wielkiej Wojny. Jeśli w publikacjach niemieckich na ten temat coraz bardziej widoczna jest perspektywa rodzin ofiar i ich indywidualnego doświadczenia, bezsensu wojny, katastrofy Europy czy odejścia od narodowych kategorii w dyskusji o wydarzeniach sprzed stu lat, to w Polsce dyskusja dotyczy czegoś innego. Widać to choćby w jednym z ostatnich sondaży, w którym pytano o gotowość oddania życia za ojczyznę w setną rocznicę I wojny światowej – o ile w Polsce twierdząco odpowiedziało ok. 50% badanych, to w Niemczech już mniej niż 20%. Wskazuje to na postępujące zjawisko delegitymizacji wojny i konfliktu u zachodnich sąsiadów, dużo silniej posunięte niż w Polsce.

prof. Dmitriy Karnaukhov, Katedra Stosunków Międzynarodowych, Uniwersytet Techniczny w Nowosybrirsku
Ostatni wątek wypowiedzi prof. Madajczyka dotyczył zmian w percepcji I wojny światowej, ważniejszych wg prelegenta na poziomie wspólnot lokalnych i regionalnych niż centrali. To długotrwały proces, którego początek należałoby wskazać w latach 70. Przejawia się on zainteresowaniem opuszczonymi cmentarzami wojennymi. Jeżeli popatrzeć na inicjatywy upamiętniania to bardziej dotyczą one wydarzeń właśnie regionalnych, jak np. operacja łódzka czy Wielka Wojna w krajobrazie kulturowym Warmii i Mazur. W przekonaniu profesora wymiar lokalny i regionalny pamięci o wojnie jest dużo ważniejszy dla właściwego miejsca tego wydarzenia w historii Polski.
W części dyskusyjnej po pierwszym panelu najważniejsze wystąpienie należało do prof. Dmitrija Karnaukhova z Katedry Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Technicznego w Nowosybirsku, który nawiązywał do ostatniego panelowego wystąpienia prof. Madajczyka. Mówił bowiem o polskiej pamięci historycznej na temat Wielkiej Wojny z perspektywy Rosjanina. Wśród pozostałych wątków dyskusji po pierwszym panelu znalazły się zagadnienia cmentarzy wojennych, innych form upamiętnienia I wojny a także obchodów w każdym z omawianych krajów. Poruszono także problemy stosunków polsko-rosyjskich i polsko-amerykańskich. Po zakończeniu dyskusji moderator pierwszego panelu podziękował wszystkim panelistom i zaprosił wszystkich uczestników konferencji na przerwę.
II PANEL: ZWYCIĘŻENI I POKONANI
Panel poświęcony zwyciężonym i pokonanym rozpoczął wystąpieniem o perspektywie niemieckiej prof. Zbigniew Mazur z Instytutu Zachodniego. Prelegent na początku postanowił zmierzyć się z pytaniem, czy możliwa jest jedna europejska pamięć historyczna. O ile podejmowano już próby stworzenia kanonu pamięci, który byłby pomostem pomiędzy pamięciami narodowymi i ogólnoeuropejskimi i legitymizowałby ideę integracji europejskiej, to profesor był sceptyczny co do powodzenia tej swoistej koncepcji unifikacji pamięci historycznej. Stwierdził on, że możliwe jest budowanie wspólnej pamięci w ujęciu antropologicznym, patrząc na wojnę przez pryzmat człowieka, gdyż los ludności cywilnej, żołnierzy oraz jeńców był zbliżony we wszystkich państwach. Jednak wszystkie pozostałe zagadnienia są inaczej postrzegane przez Niemca, Brytyjczyka, Polaka, Francuza czy też Rosjanina. Istnieje grupa państw, o których mówiono w poprzednim panelu, gdzie pamięć zbiorowa przybiera szczególny charakter, ponieważ nie mówi się tam o wojnie a o jej konsekwencjach.
Niemcy są problemem zarówno w pamięci europejskiej jak i poszczególnych narodów. Jak podkreślał prelegent – pamięć niemiecka ewoluowała zarówno pod względem miejsc, wyobrażeń, emocji, ocen, czy kwesti odpowiedzialności oraz winy.
Koncentrowała się wokół kilku, jak stwierdził prelegent, kompleksów związanych z odpowiedzialnością za I wojnę światową, z poczuciem bezsensowności i monstrualności wojny (porażenie stratami i cierpieniem) oraz z kwestią warunków pokojowych opisywanych jako upokorzenie i dyktat wersalski, traktowanych jako degradacja polityczna narodu i państwa. Co ciekawe, w przekonaniu profesora główne nurty historiografii niemieckiej, zdaniem profesora, współgrały ze zmianami w pamięci zbiorowej. Debata o odpowiedzialności za wojnę w Niemczech rozpoczęła się już w momencie, kiedy padły pierwsze strzały. Od tego momentu wszystkie strony biorące udział w konflikcie chciały udowodnić swoją niewinność twierdząc, że prowadzą wojnę obronną.
Prelegent stwierdził, że kult oddania i walki za ojczyznę, był w polityce niemieckiej utrwalany przez wieki. Inną cechą społeczeństwa niemieckiego miała być także niechęć zarówno do państw Europy Zachodniej, jak i do Rosji. Stąd w momencie wybuchu I wojny światowej podsycano te nastroje, a akcje zbrojne argumentowano koniecznością obrony. Od lat trzydziestych XX wieku prowadzono kampanię mającą na celu podważanie tezy o winie za rozpoczęcie konfliktu. Dowodem tego było między innymi w opinii prelegenta spotkanie historyków francuskich i niemieckich z 1937 roku, którzy stwierdzili, że na podstawie dokumentów nie można przypisać nikomu winy. W latach 60. XX w. w Niemczech znacząco zmienił się klimat polityczny, dzięki czemu ogromną popularność zdobyła publikacja Fritza Fischera. Wywołała ona szeroką dyskusję w kręgach historyków niemieckich. Fischer reprezentował pogląd, że I wojna światowa została wywołana przez II Rzeszę, realizującą swoje imperialistyczne dążenia panowania nad światem. Jego tezy zyskały zrozumienie wśród społeczeństwa i rozpoczęły dyskusję nad krytycznym nurtem patrzenia na historię, która trwa po dziś dzień. W podsumowaniu swojego wystąpienia profesor zaznaczył, że w Niemczech obchody dopiero się zaczynają – stąd dopiero można śledzić i analizować najbliższe wydarzenia u zachodniego sąsiada Polski.
Dr Piotr Szlanta z Instytutu Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego w swoim wystąpieniu zarysował zagadnienie pamięci o I wojnie światowej w Austrii oraz na Węgrzech.
Swój referat prelegent rozpoczął od przybliżenia skutku I wojny światowej, jakim był upadek Austro-Węgier w kształcie i formie ustrojowej, w jakich państwo to istniało od XVIII w., a także końcem panującej aż od XIV w. dynastii Habsburgów. W przekonaniu prelegenta, przypadku obecnej Austrii I wojna światowa nie jest tematem sporów politycznych, co pozwala skupić się na jej analizowaniu wyłącznie przez historyków. Stało się tak mimo znacznych strat terytorialnych Austriaków w wyniku pokoju z Saint-Germain z 10 września 1919, kontrybucji oraz ograniczenia stanu wojsk. Dr Piotr Szlanta zaznaczył jednak, że układ ten był szczególnie bolesny dla tak zwanej grupy „niemieckich Austriaków”. Było to związane z utratą Południowego Tyrolu i ziem zamieszkałych przez Niemów Sudeckich oraz z zakazaniem ich przyłączenia do późniejszej Republiki Weimarskiej, pomimo chęci akcesu złożonej jeszcze w 1918. Spowodowało to poczucie skrajnej niesprawiedliwości w tej społeczności oraz zaprzeczenia zasadzie samostanowienia narodów.
Prelegent nakreślił również sytuację polityczną w międzywojennej Austrii, w której na problemy ze zdefiniowaniem tożsamości narodowej nakładały się ostre podziały – głównymi aktorami ówczesnej sceny politycznej były bowiem dwie partie – chrześcijańsko-demokratyczna i socjaldemokratyczna. W przekonaniu dr. Szlanty, to właśnie wtedy rozpoczął się trwający do dziś, choć złagodzony już spór o znaczenie roku 1918 w historii kraju. W dyskursie publicznym często pada bowiem pytanie, czy datę tę, oznaczającą rozpad imperium oraz spadek znaczenia na arenie międzynarodowej, należy rozpatrywać jako narodową tragedię, czy może bolesny nowy początek republiki.
Zdaniem prelegenta, percepcja I wojny światowej diametralnie odmieniła się wraz z rozpoczęciem II wojny, która częściowo wyparła pamięć o konflikcie zbrojnym z lat 1914-1918. W opinii dr. Piotra Szlanty II wojna światowa jest ważniejsza w dyskusji historiograficznej i politycznej w Austrii przede wszystkim w kontekście ustalenia odpowiedzi na pytanie, czy kraj ten jest pierwszą ofiarą Hitlera, czy może współsprawcą wojny. Jak podkreślił jednak historyk, rozpatrywanie obu wojen łączy spór dotyczący upamiętniania ich ofiar. W przypadku obu konfliktów, trwa bowiem dyskusja, czy zginęli oni za niesłuszną sprawę i zostali zwiedzeni przez przywódców, czy też byli oni ofiarami i zostali wcieleni do wojska bez swojej winy. Jak zaznaczył jednak dr Szlanta – w Austrii znacznie intensywniej dyskutowane są inne kwestie – dotyczące na przykład jej neutralności oraz funkcjonowania państwa w warunkach zimnej wojny. W związku z tym badacz nie zauważył szczególnego upamiętniania setnej rocznicy wybuchu I wojny światowej. Jako nieliczne przykłady podał broszury wydawane przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych i Europejskich, wystawy w muzeach, czy konferencje naukowe poświęcane tej tematyce.
W analizie austriackiej perspektywy przebiegu I wojny światowej dr Szlanta stwierdził, że wpisuje się ona w ogólny dyskurs dotyczący konfliktu z lat 1914-1918, który jego zdaniem dominuje obecnie w Europie. Wielka wojna przedstawiana jest bowiem jako ogólnoeuropejska katastrofa oraz rodzaj wojny domowej, owocującej niepotrzebnym cierpieniem niewinnych ofiar, ogromnymi stratami, a także w konsekwencji utorowaniem drogi totalitaryzmom. Jego zdaniem główną winę za rozpoczęcie wojny oraz tragizm zmuszanych do walki żołnierzy przypisuje się nacjonalizmowi, na który panaceum ma być dziś integracja europejska. W Austrii panuje konsensus co do stwierdzenia o winie Austriaków przy wybuchu wojny oraz współwinie z Niemcami. Jak zaznaczył jednak reprezentant Instytutu Historycznego UW, podkreśla się, że winna była Austria imperialna, a nie republikańska.
Tak jak w przypadku Austrii – opis zbiorowej pamięci o Wielkiej Wojnie na Węgrzech dr Szlanta rozpoczął od zarysowania sytuacji politycznej tego kraju po I wojnie światowej. Zaakcentował, że kraj ten musiał zmagać się wówczas z problemami gospodarczymi, a najważniejszym aspektem międzywojennej polityki węgierskiej był uosabiany przez regenta Miklósa Horthy’ego rewanżyzm oraz chęć rewizji niekorzystnych dla kraju postanowień z Trianon. Zdaniem prelegenta, sprzeciw przeciwko istniejącemu wówczas kształtowi terytorialnemu państwa do dziś ma przełożenie na politykę zagraniczną Węgier, której immanentną częścią (szczególnie podczas rządów Wiktora Orbana) jest troska o obywateli mieszkających poza granicami kraju. Stąd w opinii badacza z Instytutu Historycznego UW debata o genezie I wojny światowej schodzi nieco na drugi plan. Za powszechny na Węgrzech prelegent wskazał natomiast pogląd negujący winę tego kraju. Bardzo często przypominana jest bowiem niechęć do udziału w wojnie premiera Istvána Tiszy. Podobnie jak w przypadku Austrii – dr Szlanta nie zauważył tym kraju szczególnych przygotowań w związku z upamiętnianiem stulecia I wojny światowej. Prelegent zwrócił jednak uwagę, że pamięć Węgrów o wojnie przejawia się w kilku innych sferach. Przywołał między innymi dbałość o nagrobki i renowację cmentarzy żołnierzy węgierskich w Małopolsce oraz izbę pamięci w Gorlicach, która poświęcona jest ofiarom walczącym o zachowanie historycznych granic kraju. W jego opinii w pamięci Węgrów nadal dominuje rozpamiętywanie traktatu z Trianon, w którego kontekście kraj ten metaforycznie porównywany jest do Chrystusa. Stąd też zdaniem doktora tak duże znaczenie przywiązywane przez część obywateli do upamiętniania budzącego kontrowersje Istvána Tiszy, którego pomnik odsłonięto przed gmachem parlamentu w czerwcu bieżącego roku. W przekonaniu reprezentanta Instytutu Historycznego UW, obecnie premier Wiktor Orban powtarza stanowisko premiera z okresu wojny, który twierdził, że Franciszek Ferdynand nie dbał o interesy węgierskie, dlatego też kraj ten nie był zobowiązany do walki w wojnie. Tisza w przekonaniu dr. Szlanty uważany jest więc przez Orbana za polityka kierującego się węgierską racją stanu i sprzeciwiającego się wojnie. Takie stanowisko wywołuje jednak sprzeciw opozycji, która negowała również ideę odsłonięcia pomnika przedwojennego premiera. W podsumowaniu swojego wystąpienia dr Piotr Szlanta stwierdził, dla Węgrów skutki wojny nadal pozostają kwestią bardzo bolesną oraz przedmiotem debat politycznych, szczególnie w kontekście tych obywateli kraju, którzy w wyniku rozbioru znaleźli się poza jego granicami.
Ostatnie wystąpienie drugiego panelu należało do prof. Stanisława Bielenia, który omówił zagadnienie postrzegania Wielkiej Wojny w Rosji. Już na początku referatu prelegent zastrzegł, że narracja Rosji w tym kontekście jest szczególnie zideologizowana, co wynika między innymi z problemów ze zdobyciem obiektywnych materiałów źródłowych. W Rosji tematyka I wojny światowej zdominowana jest przez rewolucję – w przekonaniu profesora Rosjanie woleli bowiem zmienić negatywny obraz porażki z Niemcami w pochwałę dokonanego przez nich przewrotu w kraju. Wojna miała być dla nich jedynie katalizatorem procesów rewolucyjnych, czyli w istocie demontażu wielkiego państwa. W efekcie wielka wojna dla Rosjan, zwana II wojną ojczyźnianą stała się wojną zapomnianą. Zdaniem profesora z Instytutu Stosunków Międzynarodowych UW według stalinowskiej terminologii nazywana ona była imperialistyczną oraz przegraną – zatem niegodną pamięci.
W jego przekonaniu, w dzisiejszej narracji państwa na temat I wojny światowej dominuje ujęcie ojczyźniane, które objawia się budową wielu mauzoleów, pielęgnacją cmentarzy, ale również pamięcią „rodzinną”. Prof. Bieleń stwierdził również, że roli Rosji w tym konflikcie na zachodzie poświęca się zbyt mało uwagi, zaś z prowadzonymi badaniami można polemizować. W większości narracji pozostałych państw, Rosja sprzed 1917 roku przedstawiana jest jako państwo nieprzyjazne, a w Europie wręcz często uznawane za egzotyczne. Stąd też o ile usprawiedliwione wydaje się być zanegowanie caratu przez bolszewików i późniejsze ZSRR, o tyle trudno mu zrozumieć brak obiektywizmu. Prelegent polemizował z uznawaniem carskiej Rosji za państwo anachroniczne pod względem ustrojowym i groźne ze względu na swój ekspansjonizm i imperializm – stwierdził bowiem, że inne mocarstwa tej epoki wykazywały podobne tendencje. Prof. Bieleń polemizował także z tezami przedstawionymi przez prof. Jadwigą Kiwerską na temat intencji Stanów Zjednoczonych tego okresu, twierdząc, że deklarowana polityka kraju była przykrywką do realizacji jego rzeczywistych interesów. W opinii prof. Bielenia, z różnych względów carską Rosję należy zaliczyć do rodziny narodów europejskich, chociażby ze względu na liczne powiązania rodzinne z innymi dynastiami, czy wspólnotę wartości. Poddał on również w wątpliwość zaliczanie Rosji do państw pokonanych – jego zdaniem bowiem, choć ten kraj nie był obecny na konferencji w Wersalu, to należy go zaliczyć do zwycięskiej koalicji. Kolejnym argumentem na rzecz tego stanowiska był jej duży wpływ na bieg wydarzeń. W tym kontekście prelegent podniósł również tezę, że gdyby jej losy wewnętrzne potoczyły się zupełnie inaczej, to Rosja wpłynęłaby znacząco na przebieg wojny. W przekonaniu reprezentanta Instytutu Stosunków Międzynarodowych UW, wraz z upadkiem imperium, Rosja stała się na pewno ofiarą wojny, ale należy jednak postawić pytanie czy jest ona państwem pokonanym. Stwierdził on jednocześnie, że ten dylemat można rozważać tylko w krótkiej perspektywie, bowiem Rosja bolszewicka w rezultacie dała początek potędze ZSRR.
Profesor Stanisław Bieleń nawiązał także do przyczyn I wojny światowej twierdząc, że wybuchła ona w wyniku splotu różnych uwarunkowań. Podjął się on również analizy sytuacji Rosji przed rozpoczęciem konfliktu z lat 1914-1918, zwracając szczególną uwagę na próby dążenia do odbudowy swej pozycji międzynarodowej przez ten kraj. Według różnych szacunków popartych analizami ekonomicznymi i zbrojeniowymi można nawet według prelegenta pokusić się o stwierdzenie, że Rosja mogłaby w latach trzydziestych być najważniejszym mocarstwem na świecie, co mogło wzmacniać chęć Niemiec do wojny. Profesor zauważył również, że I wojna światowa była konfliktem, w którym dużą rolę odegrała powszechnie wykorzystywana propaganda wojenna. W swej wypowiedzi odniósł się on również do współczesnego postrzegania tego konfliktu w Rosji. Jego zdaniem obecnie zwraca się uwagę, że na przebieg wojny wpływ miało wiele czynników, między innymi błędy w rządzeniu państwem, nieudolność dowództwa, upadek autorytetu władzy i niezadowolenie społeczne. W literaturze rosyjskiej tego okresu można zauważyć fatalizm, który służy też mitologizacji historii. Wielka wojna w Rosji postrzegana jest zatem przez pryzmat lat 1914-1917. Po tym okresie wg prof. Bielenia badacze skoncentrowali się na wydarzeniach wewnętrznych – stąd analizując ten okres należy dokonać podziału i patrzeć na I wojnę światową z tych dwóch perspektyw. Z racji tego, że armia rosyjska była lojalna wobec cara, to gdy zabrakło władzy carskiej zabrakło głównego punktu odniesienia. W tym kontekście prof. Bieleń przytoczył wspomnienia rosyjskich generałów, którzy podkreślali, że przyczyną porażki nie była sytuacja na frontach, ale rozprężenie wewnętrzne i czynniki zewnętrzne. Te ostatnie prelegent zarysował posiłkując się książką Elizabeth Heresch pt. Sprzedana rewolucja. Jak Niemcy finansowały Lenina, w której autorka opisała mechanizmy służące przygotowaniom do rewolucji w Rosji. W jego opinii wojna w połączeniu z rewolucją wywołaną przez „bandę terrorystów pod wodzą geniusza” przy udziale wsparcia zewnętrznego około miliarda marek niemieckich doprowadziła nie tylko do upadku wielkiego imperium, ale i do innych nieobliczalnych następstw, których nikt potem nie mógł kontrolować – w tym do klęski samych Niemiec, które tą akcję finansowały. Dlatego też, w opinii profesora z analizy omawianych wydarzeń można dziś wyciągnąć lekcję dla współczesnych stosunków międzynarodowych. Stwierdził on bowiem, że należy bardzo dużą wagę nadawać rol czynnika zewnętrznego w wewnętrznych przemianach zachodzących w poszczególnych państwach.
W podsumowaniu swojego wystąpienia prof. Bieleń stwierdził, że na przykładzie Rosji z okresu I wojny światowej można zaobserwować wielkie znaczenie nacjonalizmów. Ciekawe w referacie prelegenta było ukazanie konfliktu 1914-1918 w kontekście pozytywnych zmian, jakie przyniósł. Po zakończeniu wojny miały się bowiem ukształtować nowe stosunki międzynarodowe – doszło do ich widocznej demokratyzacji a poza dotychczasowymi mocarstwami pojawiło się wielu mniejszych i równoprawnych aktorów. Zanegowano również nadrzędność potęg nad innymi państwami oraz jednocześnie promowano prawo do samostanowienia narodów. Aspekty te, zdaniem prelegenta, choć nie są powszechnie dostrzegane, pojawiały się między innymi w polemikach Lenina z Różą Luksemburg. Profesor Bieleń zwrócił ponadto uwagę, że obecnie nadużywa się argumentu wojny w stosunkach międzynarodowych, zapominając tym samym, jak dwie wojny światowe wpłynęły na losy świata.
Po drugim panelu także przewidziano część dyskusyjną, w której głos zabierali między innymi prof. Anna Wolf-Powęska, prof. Stanisław Sulowski czy doc. Marek Nadolski, nawiązując do wystąpień prof. Stanisława Bielenia i prof. Zbigniewa Mazura.
III PANEL: I WOJNA ŚWIATOWA. DYSKURSY I POLITYKI PAMIĘCI W PAŃSTWACH EUROPEJSKICH
Trzeci, ostatni panel konferencji został poświęcony tematowi „I wojna światowa. Dyskursy i polityki pamięci w państwach europejskich”. W roli prelegentów wystąpili prof. Anna Wolff-Powęska z Wydziału Nauk Politycznych i Dziennikarstwa UAM, prof. Zdzisław Krasnodębski z Uniwersytetu w Bremie oraz Rafał Rogulski, Dyrektor Sekretariatu Europejskiej Sieci Pamięć i Solidarność. Moderatorem panelu był dr Paweł Stachowiak z Wydziału Nauk Politycznych i Dziennikarstwa UAM.
Formułą trzeciego panelu, odmienną od dwóch pierwszych, była dyskusja pomiędzy zaproszonymi gośćmi. Otwierając trzecią odsłonę konferencji moderator stwierdził, że nie istnieje europejska pamięć zbiorowa, a dyskutować można o niej jedynie w formie postulatywnej. W związku z tym analiza polityk pamięci wymaga poruszania się po wielu obszarach.
Pierwsze pytanie postawione zaproszonym do panelu gościom dotyczyło tego, jak zmieniały się polityki pamięci kolejnych krajów europejskich. Prof. Zdzisław Krasnodębski jako pierwszy odniósł się do przykładu niemieckiego. Nawiązał zatem do tez Fritza Fischera, o których wspominano także w poprzednich panelach, ale zdecydowanie więcej miejsca poświęcił wydanej niedawno książce australijskiego historyka Christophera Clarka. Prelegent zauważył, że w przypadku Niemiec nie tylko mamy do czynienia z wewnętrznymi podziałami jeśli chodzi o polityki pamięci, ale rola tego kraju jest również odmiennie postrzegana przez inne państwa. Prof. Krasnodębski stwierdził, że przyglądając się temu sporowi należy przenalizować różne aspekty upamiętniania I wojny – od oficjalnych uroczystości i wyrażanych tam stanowisk, poprzez ruchy oddolne i lokalne pamięci. Zauważył on, że w przypadku Niemiec pomiędzy tymi obszarami zachodzi bardzo duża różnica. Różnice występują również w kontekście dyskursu prowadzonego przez polityków oraz historyków. W opinii prelegenta, szczególnie w środowisku politycznym można zauważyć ostatnio bardzo dużo odwołań do tez postawionych w swej publikacji przez Christophera Clarka.
Profesor Anna Wolff-Powęska zauważyła, że pomimo tego, że I wojna światowa była konfliktem ogólnoświatowym, to jednak jest on interpretowany stricte narodowo. Za przykład różnic prelegentka wskazała sam wybór kluczowej daty z punktu widzenia konkretnych krajów. Obchody rocznicy 11 listopada 1918 są bardzo ważne dla USA, Wielkiej Brytanii i Francji, które w ten sposób upamiętniają zwycięstwo. Dla Australijczyków i Nowozelandczyków kluczową datą jest zaś 25 kwietnia 1915, kiedy odbywał się ważny desant na półwysep dardanelski. Zupełnie inaczej konflikt ten postrzegają zaś Turcy, którzy świętują rocznicę 1923 roku, kiedy to rozpoczęła się budowa nowego państwa. Przywołała w tym kontekście również przykład ustanowienia dnia jedności narodowej na Węgrzech w rocznicę pokoju z Trianon, w wyniku którego kraj ten stracił wiele swoich terytoriów oraz zamieszkujących je obywateli. W opinii prof. Wolff-Powęskiej przykład ten pokazuje, jak wiele kontrowersji może budzić polityka historyczna i jak zróżnicowane mogą być podejścia do niej pomimo tego, że de facto dotyczą one jednego konfliktu.
Dr Paweł Stachowiak stwierdził, że pamięć zbiorowa jest bardzo często pochodną polityki historycznej prowadzonej przez dane państwa. Podkreślił także, że niektóre państwa akcentują w tym kontekście wydarzenia, które mogą służyć realizacji konkretnych celów unikając tym samych tych, które nie do końca im odpowiadają. W ten sposób jego zdaniem tworzy się postulowany kształt pamięci zbiorowej. W nawiązaniu do tej tezy przedstawiciel Uniwersytetu Adama Mickiewicza poprosił prelegentów o przedstawienie tego problemu w wybranych państwach. W szczególności prosił o wskazanie tych motywów i wydarzeń, które służą polityce pamięci oraz takich, które są z niej eliminowane.
Rafał Rogulski w odpowiedzi na powyższe pytanie zarysował sposób podejmowania decyzji dot. angażowania się w projekty dotyczące pamięci w reprezentowanej przez siebie organizacji. Przyznał, że bardzo trudno jest dyskutować o upamiętnianiu kontrowersyjnych dla wielu narodów wydarzeń, co szczególnie widać w przypadku działań o charakterze międzynarodowym. W jego opinii, choć nie są to atrakcyjnie medialnie wydarzenia, to niosą one olbrzymi ładunek emocjonalny i wymagają długich negocjacji. Przykładem takiego wydarzenia może być w wspomniany już wielokrotnie pokój z Trianon.
Profesor Zdzisław Krasnodębski zwrócił zaś uwagę, że polityka historyczna jest warunkowana przez sytuację polityczną w danym kraju oraz kontekst geopolityczny. Zauważył także, że patrząc na pamięć poszczególnych narodów można wskazać inne ważne dla nich daty i drobne różnice w interpretacji kolejnych wydarzeń. Jego zdaniem można jednak zauważyć pewną ogólną tendencję. Prelegent przytoczył również fragmenty artykułu napisanego przez ministra edukacji Wielkiej Brytanii, który odbił się szerokim echem na arenie międzynarodowej, szczególnie zaś w Niemczech. W odpowiedzi na ten tekst, w „Die Welt” został opublikowany artykuł pt. „Wielka Brytania przypisuje winę za wojnę Niemcom”, w którym autor polemizował z do tej pory powszechnie uznanymi tezami oraz opisywał brytyjskiego ministra edukacji jako osobę nieposiadającą rzetelnej wiedzy historycznej. Kolejnym wątkiem poruszanym przez prof. Krasnodębskiego były tezy przedstawiane przez Christophera Clarka w kontekście różnic w interpretacji wydarzeń dotyczących I i II wojny światowej.
W podsumowaniu swojej wypowiedzi profesor podkreślił, że pamięć ogólnoeuropejska bardzo często pozostaje w sprzeczności z lokalnymi i narodowymi spojrzeniami na I wojnę światową.
Z tą opinią polemizowała prof. Anna Wolff-Powęska, która stwierdziła, że powszechność tez głoszonych przez Clarka jest demonizowana. Przyznała jednak zarazem, że opublikowana przez niego książka rozeszła się w Niemczech w bardzo dużym nakładzie. W jej opinii nie jest ona przejawem polityki historycznej bowiem w jej publikacji nie dostrzega ona udziału klasy politycznej. Dyskusjami na temat I wojny światowej jej zdaniem zajmuje się garstka ludzi, a jej echa z reguły nie docierają do społeczeństwa. Profesor zauważyła także, że we wszystkich krajach uczestniczących w konflikcie był on traktowany jako wojna obronna, zaś po 1918 roku kraje te rozpoczęły walkę o heroizację swojego udziału w konflikcie. Prelegentka stwierdziła również, że w okresie międzywojennym Niemcy próbowały przekuć swoją porażkę w zwycięstwo. Jej zdaniem bowiem nazizm w dużej mierze budował swoją siłę na upokarzającym dla wielu Niemców pokoju wersalskim. W konkluzji prof. Wolff-Powęska stwierdziła, że podziały w Europie nie są już tak silne jak wcześniej, a publikacja Christophera Clarka bynajmniej ich nie pogłębiła. Przyznała ona bowiem, że w tym czasie pojawiło się wiele polemizujących z nią artykułów, co prowadzi do wniosku, że debata w Niemczech cały czas trwa, w związku z czym nie można im przypisywać tylko i wyłącznie jednego poglądu na wydarzenia z okresu I wojny światowej.
Rafał Rogulski zauważył natomiast, że polityka historyczna bardzo często nie jest dziełem samej klasy politycznej. Jego zdaniem polityka historyczna zależy również od decyzji podejmowanych przez urzędników na różnych szczeblach, którzy w ten sposób wspierają określone inicjatywy lub badania naukowe. Mogą to robić również poprzez tworzenie programów wspierających badanie określonych obszarów. Zauważył on również, że w ostatnim czasie dużą rolę w dyskursie politycznym w Europie odgrywają historycy spoza Starego Kontynentu, nie tylko wspominany wielokrotnie podczas konferencji Australijczyk Christopher Clark.
Kolejne pytanie moderatora dotyczyło tego, czy w przypadku pamięci o I wojnie światowej można mówić o jasności aksjologicznej i czy w przypadku tego konfliktu można wyobrazić sobie wspólną przestrzeń czci i potępienia.
Profesor Zdzisław Krasnodębski zauważył, że będzie to bardzo trudne ponieważ pamięć o I wojnie światowej zależy od indywidualnie wyznawanych wartości. Jego zdaniem, jeśli ktoś ceni wolność i niepodległość, to na konflikt ten, pomimo wielu tragedii z nim związanych, będzie patrzył pozytywnie przez pryzmat odzyskania niepodległości przez Polskę. Na tej płaszczyźnie, jego zdaniem, można również znaleźć wiele sporów, na przykład o samo znaczenie integracji europejskiej, rolę poszczególnych państw, czy znaczenie mocarstw. Przytoczył on tezę postawioną przez prof. Krzysztofa Pomiana, który dwadzieścia lat temu stwierdził, że I wojna światowa udowodniła, że w Europie nie ma miejsca na imperia. Profesor Krasnodębski przyznał jednak, że obecnie samą Unię Europejską można uznawać za hegemona, który wywiera duży wpływ na otoczenie. Ponownie przywołał on również tezę Christophera Clarka, który przyczyn wybuchu wojny nie widział w zamiarach dużych mocarstw, ale upatrywał ich w tak zwanych małych nacjonalizmach, czyli w narodach, które przed I wojną światową nie posiadały własnego państwa. Jego zdaniem taka retoryka może być niebezpieczna dla Polski, bowiem w ten sposób można zupełnie inaczej interpretować postanowienia traktatu wersalskiego. Zdaniem reprezentanta Uniwersytetu w Bremie takie rozumowanie może prowadzić do tego, że jako błąd popełniony w Wersalu można uznać oparcie porządku politycznego Europy na państwach narodowych.
Prof. Anna Wolff-Powęska zauważyła natomiast, że w odróżnieniu od II wojny światowej, konflikt z lat 1914-1918 nie miał tak jednoznacznej genezy. Nałożyły się na niego aspekty kulturowe i cywilizacyjne, stąd też odpowiedzialność także rozkładała się w bardzo różny sposób. Profesor argumentowała zatem, że obecnie trudno jest mówić o stworzeniu pamięci ogólnoeuropejskiej oraz konsensusu w kwestii winy, sprawstwa, czy samego prowadzenia wspólnej polityki pamięci. Zauważyła również, że pomimo inicjatyw wspólnego upamiętniania I wojny na zachodzie Europy, we wschodniej części kontynentu ze względu na różnice w cezurach czasowych będzie to bardzo trudne. Także po zakończeniu trzeciego panelu miała miejsce część dyskusyjna, w której liczni uczestnicy pytani o różnorodne zagadnienia związane z budowaniem polityki pamięci.
Po zakończeniu trzeciego panelu prof. Stanisław Sulowski w imieniu organizatorów zakończył konferencję, dziękując wszystkim uczestnikom za przybycie.