Giorgio Agamben, wirus i my – analiza prof. W. Łukowskiego (16.04.2020)

Gdy piszę te słowa jest czwartkowy poranek, 16 kwietnia 2020 r. Jest to w Polsce pierwszy dzień, gdy obowiązuje kolejne ograniczenie; od dzisiaj poruszamy się w maskach. Wyglądam przez okno – widzę kilkunastu przechodniów – wszyscy w maskach. Przejeżdżają samochody – wszyscy kierowcy w maskach.

A jeszcze nie tak dawno, gdy na Krakowskim Przedmieściu czy Nowym Świecie mijałem przechodnia w masce, mogłem mieć pewność, że jest to przybysz z Azji, najpewniej z Chin, który chroni się w ten sposób przed smogiem.

Człowiek w masce wzbudza poczucie dyskomfortu, budzi nieprzyjemne uczucia, czasem po prostu strach – wszak to ludzie o nieczystych zamiarach zakrywają twarz. Są oczywiście jeszcze maski karnawałowe, maski upiększające… ale nie o nich obecnie myślimy.

Teraz chodzi o kolejne „niezbędne ograniczenie”, o wzmocnienie dystansu społecznego jako metody spowalniania rozwoju pandemii.

Być może rodzi się na naszych oczach scienza nuova? A być może ona już jest? I to już od stosunkowo odległego czasu? Nie trzeba aż tak długo szukać na podręcznej półce z książkami, aby się o tym przekonać: na przykład Hannah Arendt nazywana teoretykiem początków. Margaret Canovan – wstęp do Kondycji Ludzkiej rozpoczęła słowami samej Arendt: Wraz ze stworzeniem człowieka zasada rozpoczynania weszła w sam świat… W naturze rozpoczynania leży to, że oto zaczyna się coś nowego, czego nie można było oczekiwać po tym, co zdarzyło się już przedtem.

Jako odległy, może nawet nierzeczywisty głos, wybrzmiewa refleksja Giorgio Agambena – filozofa mierzącego się ze zjawiskiem wykluczenia i stanu wyjątkowego. Obie te kwestie nabierają w pandemii dramatycznej aktualności. Agamben obserwuje bezpośrednio dramatyczny rozwój wydarzeń we Włoszech. Gdy przeniesiemy się na chwilę do któregoś z powiatów Polsce, szczególnie tam, gdzie liczba wykrytych zakażeń wynosi zero, Włochy mogą wydawać się bardzo odległe. Myślę, że wystarczy sobie wyobrazić, co by się stało, gdyby wirus przywędrował do naszego kraju w szczycie sezonu turystycznego, aby widzieć, że Włochy wcale nie leżą za siedmioma górami i lasami, chociaż leżą za Alpami.

Pełen tekst analizy dostępny poniżej:

Ten wpis został opublikowany w kategorii Aktualności i oznaczony tagami , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Możliwość komentowania jest wyłączona.