W ostatnich miesiącach – po wybuchu pandemii koronawirusa – obserwujemy w Polsce, ale i na świecie, znaczący przyrost fake newsów dotyczących bezpieczeństwa ekonomicznego państwa. Rozpowszechniane są one w portalach społecznościowych i serwisach internetowych. Zdarza się, że są powtarzane przez prasę i telewizję. Fake newsy w świecie mediatyzacji życia społecznego wykorzystywane są również przez polityków do bieżącej walki politycznej.
Informacje te dotyczą różnych obszarów funkcjonowania państwa. Co chwilę możemy napotkać fałszywe wiadomości dotyczące choroby COVID-19, sposobu walki z nią, czy też podwyższonego ryzyka wdychania skażonego powietrza w związku z pożarem lasów w okolicy Czarnobyla. Fake newsy nie omijają również ekonomii i systemu gospodarczego państwa polskiego. Coraz częściej spotykamy się z sytuacją, w której nieodpowiedzialni internauci – i co gorsza – niektórzy dziennikarze i tzw. „liderzy opinii” – bez sprawdzenia źródła informacji, jej wiarygodności oraz prawdziwości rozpowszechniają fake newsy m.in. o rzekomej upadłości niektórych banków komercyjnych, domniemanym braku gotówki, czy też planach rządu nakierowanych na pozbawienie obywateli oszczędności zgromadzonych na kontach bankowych. Instytucje tworzące sieć bezpieczeństwa finansowego dementują te informacje, jednak sprawdza się tu sparafrazowane stwierdzenie, że fake news okrąży ziemię, zanim prawda włoży buty.
Zjawisko fake newsów jest jak wirus, który w sposób niekontrolowany rozprzestrzenia się w społeczeństwie. W czasach zagrożenia epidemicznego, w których większość z nas wykonuje pracę z wykorzystaniem narzędzi zdalnej komunikacji, każdego dnia napotykamy na informacje, które nie są wiarygodne. Jak pokazują badania przeprowadzone przez NASK, ponad połowa respondentów (56,2%) miała styczność w ciągu ostatnich 6 miesięcy z informacjami, które według nich były sfałszowane lub zmanipulowane. Prawie co czwarty internauta dostrzega manipulacje w sieci codziennie lub kilka razy w tygodniu. Rzadko lub nigdy nie zidentyfikowali manipulacji internauci powyżej 35 roku życia, z wykształceniem podstawowym lub średnim, zamieszkujące najczęściej na wsi oraz w małych (do 20 tys.) i dużych (pow. 500 tys.) miastach.
Przesłanie przez wybrany komunikator jednego linku z popularnego portalu społecznościowego do 20 osób, które następnie podzielą się tym linkiem z kolejnymi 20 osobami, i czynność ta zostanie powtórzona pięciokrotnie, spowoduje, że wiadomość trafi do 3 200 000 osób! Czas na rozpowszechnienie fake newsa może być krótszy niż 24 godziny. W przypadku Polski 3 200 000 stanowi ok. 10% ludności powyżej 14 roku życia. Liczby te obrazują skalę ryzyka, którą niesie ze sobą wykorzystywanie – w kampaniach dezinformacyjnych – nowoczesnych narzędzi porozumiewania się na odległość. Każdy z nas wysyła dziennie po kilkadziesiąt informacji różnego rodzaju. Rozsyłając niesprawdzone informacje przyczyniamy się zwiększania ich zasięgu, co przekłada się na tworzenie teorii spiskowych lub paniki.
W okresie kryzysu, z którym niewątpliwie mamy do czynienia, nasuwa się naturalne pytanie, czy nie jest potrzebna interwencja legislacyjna i przyjęcie ustawy ograniczającej konstytucyjne prawo do wolności wypowiedzi dla osób, które celowo zagrażają bezpieczeństwu państwa i jego obywateli. Odpowiedź nie jest jednoznaczna, gdyż trzeba zważyć prawo do wolności słowa z bezpieczeństwem państwa. Mając na uwadze skutki, które mogą wywołać fake newsy dotyczące zdrowia publicznego lub stabilności finansowej sektora bankowego należy stwierdzić, że dzisiejsze uregulowania prawne są nieskuteczne i nie odstraszają potencjalnych twórców fałszywych informacji. Fake news podający w wątpliwość sytuację finansową danego podmiotu może skutkować jego upadłością. W historii najnowszej mieliśmy już przykłady, w których plotka wywołała run na bank i skutkowała jego upadłością. Skutki finansowe były liczone w milionach złotych. W takiej sytuacji kara powinna być dotkliwa finansowo. W przestrzeni publicznej pojawiały się już sygnały o podjęciu prac w tym zakresie, jednak nie zyskały szerszej akceptacji. Wielu obserwatorów uznało bowiem, że będzie to jawna ingerencja w prawo do wolności słowa. Dzisiaj należy jednak zważyć, czy rozpowszechnianie fałszywych wiadomości, które mogą przyczynić się śmierci innych osób (np. fake newsy rozpowszechniane przez ruchy antyszczepionkowe) albo utratę przez nich dorobku życia zasługuje na szczególną ochronę.
Pełen tekst analizy dostępny poniżej:
Ten wpis został opublikowany w kategorii Aktualności i oznaczony tagami analiza, bezpieczeństwo, biznes, fake news, Kamil Mroczka, koronawirus. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.