Czas na Brazylię
Dr Joanna Gocłowska-Bolek
Ośrodek Analiz Politologicznych
Uniwersytet Warszawski
1 stycznia na fotelu prezydenta Brazylii zasiadł Jair Bolsonaro – prawicowy polityk, zapowiadający całkowitą zmianę kursu politycznego i gospodarczego tego największego kraju Ameryki Południowej. Na J. Bolsonaro głosowało blisko 60 milionów Brazylijczyków, co daje mu silny mandat do wprowadzenia swojego porządku. Tym samym Brazylia zdecydowanie opowiedziała się przeciwko rządom lewicowym, które dominowały przez kilkanaście lat za czasów Luiza Inácio Luli da Silvy (2003-2010) i jego odsuniętej w wyniku kontrowersyjnego impeachmentu następczyni Dilmy Rousseff (2011-2016) z Partii Pracujących (PT).

Fot. Prezydent Jair Bolsonaro podczas ceremonii zaprzysiężenia. Źródło: Alan Santos – Palácio do Planalto – Brazil [CC BY-SA 4.0 (https://creativecommons.org/licenses/by-sa/4.0)], via Wikimedia Commons
Jair Bolsonaro, pozujący na politycznego outsidera i krytyka skompromitowanego brazylijskiego establishmentu, obiecał swoim wyborcom zdecydowane rozprawienie się z korupcją i przestępczością, które obok niestabilności ekonomicznej są dziś w Brazylii najważniejszymi problemami. Chociaż korupcja nie jest w tym kraju zjawiskiem nowym, to w czasie rządów PT rozrosła się do nieznanych wcześniej rozmiarów, paraliżując właściwie wszelkie działania polityczne. Oskarżony o korupcję były prezydent Lula da Silva przebywa w więzieniu, a za kratkami towarzyszy mu wielu przedstawicieli brazylijskich elit ze wszystkich stron sceny politycznej.
Brazylijska przestępczość jest zjawiskiem wręcz niewyobrażalnym dla Europejczyka. W 2017 r. zamordowano 63 tys. osób, co w przeliczeniu na 100 tys. mieszkańców daje wskaźnik około 30-krotnie wyższy niż w większości państw europejskich. Obietnice J. Bolsonaro zaprowadzenia porządku i ograniczenia przestępczości, choćby i za pomocą drastycznych środków przymusu rodem z czasów dyktatury wojskowej, padły zatem na podatny grunt. Wielu Brazylijczyków głosowało na J. Bolsonaro widząc w nim jedynego polityka, który jest w stanie wprowadzić skuteczne środki dla ograniczenia tych zjawisk, choćby i z użyciem niezbyt demokratycznych rozwiązań. Podczas kampanii prezydenckiej polityk zapowiadał otwarty dostęp do broni (każdy prawdziwy mężczyzna powinien mieć przy sobie broń), zwiększenie uprawnień policji i wojska oraz przywrócenie kary śmierci i tortur. Zapewne część z tych kontrowersyjnych propozycji pozostanie tylko niewygodnym wspomnieniem. Jednak jedną z pierwszych decyzji nowego prezydenta było złagodzenie restrykcji ograniczających dotąd Brazylijczykom dostęp do broni.
Jednocześnie J. Bolsonaro jest krytykowany przez media i polityków w wielu krajach – również w samej Brazylii – za wypowiedzi z czasu kampanii pełne wrogich komentarzy wobec mniejszości tubylczych i rasowych, homoseksualistów i kobiet. Niepokój może budzić też jego podziw wobec dyktatury wojskowej, którą przywołuje jako czas „porządku i postępu”, zapominając o jej mrocznej stronie. J. Bolsonaro zapowiada rezygnację z wielu kosztownych polityk społecznych, które za czasów rządów PT pomogły wydźwignąć ze skrajnego ubóstwa blisko 38 milionów ludzi, co jest sukcesem bez precedensu na świecie. Jednak poziom życia biednej części społeczeństwa wciąż jest bardzo niski, a jej szanse na dostęp do edukacji czy opieki zdrowotnej pozostają minimalne.
Na objęcie władzy przez J. Bolsonaro rynki finansowe i giełda zareagowały bardzo optymistycznie, a brazylijski real umocnił się zdecydowanie. I chociaż społeczeństwo brazylijskie jest bardziej niż kiedykolwiek podzielone, to dominuje nadzieja na poprawę. Brazylijczycy, zmęczeni kryzysem gospodarczym i nieudolnością dotychczasowych rządów w walce z przestępczością, wszechobecną korupcją, niezadowoleni z niskiej jakości usług publicznych i braku perspektyw dla młodych pokoleń, wybrali J. Bolsonaro na znak sprzeciwu wobec polityki PT i odwracając się od skompromitowanego establishmentu. W trakcie rządów PT co chwila wybuchały skandale korupcyjne, bezrobocie wzrosło z 4 milionów do 13 milionów osób, inflacja poszybowała w górę, a gospodarka pogrążyła się w 5,5-procentowej recesji. Obecny prezydent obiecuje, że Brazylia znów będzie wielka.
Zagraniczni komentatorzy są jednak zaniepokojeni planami zagospodarowania Amazonii, uznawanej za unikalny i najbogatszy pod względem bioróżnorodności obszar lasów deszczowych o międzynarodowym znaczeniu. W pierwszych dniach swojej prezydentury J. Bolsonaro podjął decyzję o przeniesieniu większości dotychczasowych kompetencji Ministerstwa Środowiska do Ministerstwa Rolnictwa, zdominowanego przez lobby agrobiznesowe. Amazonia już wkrótce może stać się terenem budowy autostrad, łączących wielkie kopalnie, plantacje i elektrownie wodne. Zdaniem J. Bolsonaro powstrzymanie eksploatacji Amazonii pod presją międzynarodowych organizacji ekologicznych szkodziło produkcji i eksportowi żywności i bogactw mineralnych, na co w dobie kryzysu Brazylia nie może sobie pozwolić. Duży niepokój budzą też zapowiedzi zlikwidowania obszarów chronionych na terenie Amazonii, zamieszkiwanych przez ludy tubylcze. Najprawdopodobniej będą one musiały zintegrować się z nowoczesnym społeczeństwem brazylijskim. Warto jednak pamiętać, że często warunki życia w takich rezerwatach były bardzo złe, a ich ochrona przed zakusami plantatorów i przedsiębiorstw górniczych prowizoryczna.
Zapowiada się też zwrot w brazylijskiej polityce zagranicznej. Priorytetowym partnerem staną się Stany Zjednoczone, zaś wyraźnego dystansu Brazylia nabiera wobec lewicowych sąsiadów z regionu latynoamerykańskiego: Wenezueli, Kuby i Nikaragui. W Ameryce Południowej Brazylia jest kolejnym krajem, który skręca w prawo, zapewne też współpraca z prawicowymi przywódcami Argentyny i Chile będzie ściślejsza. Nowy brazylijski minister spraw zagranicznych, Ernesto Aráujo, wypowiadał się ciepło i z podziwem na temat Węgier, Polski i Włoch, upatrując w nich podobieństw ideologicznych, można zatem spodziewać się, że także nasz kraj będzie cieszył się odtąd większą uwagą Brazylii.
Ministrem gospodarki w rządzie J. Bolsonaro został Paulo Geudes, doświadczony bankier, współzałożyciel klasycznego liberalnego think tanku Instituto Millenium, wieloletni wykładowca Uniwersytetu Chicagowskiego. P. Geudes zapowiada głębokie reformy w duchu neoliberalnym, w tym zwłaszcza zniesienie barier w międzynarodowym handlu i inwestycjach. Gospodarka brazylijska rzeczywiście bardzo potrzebuje zagranicznego kapitału oraz radykalnego zdynamizowania wymiany handlowej. Przez ostatnie lata stała się najbardziej protekcjonistyczną i najmniej dynamiczną gospodarką kontynentu, pogrążając się w największym kryzysie gospodarczym od wielu dekad. Zagranicznych inwestorów ma przyciągnąć planowana prywatyzacja, w tym również przedsiębiorstw komunalnych, uznawanych dotąd za nietykalną własność publiczną. Kluczowym i najtrudniejszym zadaniem będzie jednak reforma systemu emerytalnego, dziś bardzo deficytowego i niesprawnego, stanowiącego ogromne obciążenie finansów publicznych. P. Guedes zapowiada także podwyższenie wieku emerytalnego do 65 lat i wydłużenie minimalnego okresu składkowego. Docelowo ma wprowadzić fundusze kapitałowe na wzór chilijski. Priorytetem będzie też obniżenie podatków przy jednoczesnym uszczelnieniu systemu podatkowego oraz zmniejszenie ogromnej biurokracji, paraliżującej dotąd wiele inicjatyw biznesowych.